środa, 26 kwietnia 2017

"Kobiety ciężkich obyczajów" - Natasza Socha

Im więcej czytam, tym bardziej krytycznie podchodzę do literatury i zwracam uwagę na inne aspekty książki, niż tylko dobra historia. Ostatnio bardzo istotne wydaje mi się, przekazywanie informacji czytelnikowi. Szukam pozycji, które nie tylko zawierają w sobie zgrabnie opisaną fabułę, ale przede wszystkim poszerzą moją wiedzę. Kolejnym ciekawym spostrzeżeniem jakie mam odnośnie mojego czytelnictwa jest to, że regularne i chronologiczne czytanie książek tego samego autora sprawia, że możemy wraz z nim wznosić się na coraz wyższy poziom. Pisarz doskonali swój warsztat, a nam wyostrza się zmysł literacki.
Do powyższych refleksji zainspirowała mnie najnowsza powieść Nataszy Sochy "Kobiety ciężkich obyczajów". Jest to trzeci tom cyklu "Matki czyli córki". Seria ta jest swoistym studium kobiecego umysłu. Otwierająca ją ucieczka przed menopauzą była tylko preludium do głębokiego wniknięcia w relacje rodzinne między płcią piękną. Autorka pokusiła się o zbudowanie historii, która zatacza koło. Stawia tezę, że wszystkie nasze decyzje mają swoje odzwierciedlenie w prawdopodobnie nieznanej  nam przeszłości. Pokazuje jak wielki wpływ ma na nas to czego nie mówimy głośno, a dostrzegamy i interpretujemy. Osobisty filtr przeinacza rzeczywistość. Przemilczenie kwestii zasadniczych czy to, ze strachu, czy z braku refleksji, czy z wygody może mieć zaskakujące skutki. Efektywna i szczera komunikacja oraz opuszczenie swojej psychicznej strefy komfortu - te główne tematy wydają mi się najważniejsze w całym cyklu. 
"Kobiety ciężkich obyczajów" przedstawiają efekt wpływu poprzednich pokoleń na kolejne. Wszystkie zachowania, które wydają się nam u innych przerysowane, zbyt zasadnicze mają swoją przyczynę. Ludzie, którzy nie potrafią wypośrodkować, nie czują że robią coś zbyt mocno, tu mam na myśli zachowania Kiry, bądź nie robią czegoś wcale, jak Kalina, która w ogóle nie stawiała córce granic, zachowują się tak z jakiegoś powodu. Mam wrażenie, że lektura tej powieści uwrażliwiła mnie na innych. Sprawiła, że zamiast opierać się na zewnętrznych objawach staram się zajrzeć głębiej. Uwielbiam książki, które mnie zmieniają i zaskakują. Nie spodziewałam się, że ta lektura wywoła taki efekt. 
Historia Kiry i Luizy urzekła mnie jeszcze z jednego powodu. Kontrast, a jednocześnie analogia pomiędzy współczesną kobietą modliszką, a damą lekkich, czy też ciężkich obyczajów z lat 20-tych XX wieku, ukazany został w iście mistrzowski sposób. Historyczny rys, dawna Warszawa, język oraz sposób życia, wszystko to autorka oddała bardzo realistycznie. Jestem pełna podziwu za wykonany research i umiejętne wykorzystanie go w powieści.

Natasza Socha cyklem "Matki czyli córki" udowadnia, że wspina się coraz wyżej na swój literacki szczyt. Mam wrażenie, że nie jest to jedna góra, ale cały łańcuch górski, bo przy każdej kolejnej powieści odkrywam na nowo jej twórczość. 
Polecam gorąco cały cykl, a ostatni tom "Kobiety ciężkich obyczajów" jest wisienką na trzypiętrowym torcie. :)
Dziękuję autorce oraz wydawnictwu PASCAL za możliwość zapoznania z książką.

piątek, 21 kwietnia 2017

Spotkanie dyskusyjnego klubu książki - "Jak gdybyś tańczyła" Diane Chamberlain



Marzec zapisał się w historii Dyskusyjnego Klubu Książki Kobiet z Podbeskidzia  jako spotkanie dwubiegunowe. Z jednej strony nadal żywe były w nas emocje związane z wieczorem autorskim Małgorzata Wardy, z drugiej zaś miałyśmy zaplanowane omówienie książki Diane Chamberlain „Jak gdybyś tańczyła”. Ćwiczenie modnej aktualnie uważności było tego dnia wyjątkowo trudne do przeprowadzenia. Przyjazd klubowej autorki wzbudził tyle emocji, że przy zajmowanym przez naszą grupę stole wrzało jak w ulu. Wymieniałyśmy wrażenia, wspominałyśmy, oglądałyśmy zdjęcia, a okrzyki zachwytu rozbrzmiewały niemal nieustannie. W zapanowaniu nad ogólnym chaosem pomogło pojawienie się sympatycznej kelnerki restauracji „Ryszkówka”. Wybrałyśmy to miejsce ze względu na wnętrza, ale też wyjątkowo pyszne desery oraz aromatyczną zimową herbatę. Wszystkie zamówione przez nas pyszności zostały zaserwowane iście królewsko, dopieszczono nasze zmysły. 

Wysoki poziom energii towarzyszący początkowi spotkania przeniósł się na dyskusję. Książka Diane Chamberlain wywołała w nas wiele emocji i postawiła mnóstwo pytań. Okazało się, że historia przedstawiona na kartach powieści jest nam niezwykle bliska, było to o tyle zaskakujące, że temat początkowo wydawał się odległy od naszych doświadczeń. Jednak kolejny raz zostałam zaskoczona. 

Jedne z nas skupiły się na relacjach rodzice – dziecko dorastające, inne na temacie adopcji otwartej i naszym stosunku do tego tematu.  Poruszyłyśmy też problem tolerancji inności osób nieprzystających do naszego wewnętrznego schematu oraz skuteczność terapii „Jak gdyby”. Nie mogło również zabraknąć kilku słów o prawie do godnej śmierci w opozycji do zgodności z własnym sumieniem. Dyskusja zdawała się nie mieć końca, rozmawiało się bardzo przyjemnie, choć poruszane zagadnienia miały bardzo duży kaliber emocjonalny. Aby rozluźnić atmosferę na końcu spotkania powstała sesja zdjęciowa. Sesja trochę taneczna, trochę statyczna, mocno kontrastowa i wyrazista, tak jak my i książka. Wnętrze wybranej przez nas restauracji wspaniale spełniło funkcję ciekawego tła dla naszej wizji. Efekty uzyskane w obiektywie są kolejny raz fantastyczne. 

Nie mogę nie wspomnieć o tym, że na to spotkanie przyszły dwie nowe kobiety czytające. Powitałyśmy je serdecznie i wyraziłyśmy nadzieję, że  pojawią się na kolejnym spotkaniu. A to już wkrótce!
Do zobaczenia!


piątek, 7 kwietnia 2017

"Marta, która się odnalazła" - Caroline Wallace



"Marta, która się odnalazła" jest książką, która trafiła do mnie po długim czasie. W pewnym sensie się zgubiła, a potem odnalazła, jak w tytule. Na okładce możemy przeczytać, że jest to "Baśniowa opowieść o dziewczynie bez tożsamości i dworcu pełnym sekretów." Czytający mojego bloga wiedzą, że słowo baśń działa na mnie jak magnes i zazwyczaj pozycje takie wzbudzają mój ogromny entuzjazm. Czy tak było także tym razem? 
Otwierając pierwszy raz książkę spodziewałam się bajkowej, przyjemnej historii. Fabuły osnutej mgłą tajemnicy z szczyptą magicznych zdarzeń. Już po pierwszych kilku stronach byłam nie tyle rozczarowana, co zaskoczona. Powieść całkowicie odbiegała od moich wyobrażeń, a jednocześnie z każdym kolejnym wersem sprawiała, że coraz bardziej wnikałam do świata zamkniętego w podziemnej przestrzeni dworca Lime Street w Liverpoolu. 
Marta Zguba, 16-letnia dziewczyna porzucona w biurze rzeczy znalezionych. Wychowywana przez przybraną Matkę, którą trudno zaliczyć do normalnych obywateli, nie mówiąc już o obdarzeniu dziecka uczuciami czy zrozumieniem. Nastolatka, która żyje w wyimaginowanym świecie ograniczonym do niewielkiej przestrzeni, która nie wie kim są jej rodzice i wierzy we wszystko co mówiła jej Matka. Do tego Elizabeth, właścicielka kawiarni, pozytywna dusza, barwny ptak dworca. George, rzymski legionista, chłopak bez rodziców. I wreszcie William tajemniczy człowiek ciemnych tuneli. Główne postaci książki barwne, intrygujące i pokaleczone przez życie. Każdy z nich szuka szczęścia, pokonuje demony przeszłości i na swój sposób przystosował się do trudnych warunków. Fascynujące jak wielką moc ma ludzki umysł, który nawet w obliczu wielkiej tragedii każe walczyć o przetrwanie, motywując do tworzenia namiastki normalności, tam gdzie wydawałoby się, że znaleźć jej się nie da. 
Magia tej powieści nie polega na czarach, wróżkach czy tajemniczych zdarzeniach. Magia znajduje się w ludzkiej dobroci, w odnajdywaniu drogi do drugiej osoby, pomimo wszelkich przeciwności. Magia to moc słów, tych dobrych i tych złych. Magia to wiara w to, że wyciągając do siebie ręce tworzymy nowy, lepszy świat. 
W powieści przewija się też wątek zespołu The Beateles. Ciekawy, aczkolwiek dla mnie całkowicie zbędny i mimo, że w jakiś sposób spaja książkę to jednak nie był tym co mnie w niej urzekło. Jednak dla fanów zespołu, może być świetnym atutem przemawiającym za sięgnięciem po tą pozycję.
Nie spodziewałam się takiej dawki przemyśleń po baśniowej opowieści. Nie spodziewałam się, że "Marta, która się odnalazła" będzie tak trudną emocjonalnie, a jednocześnie fascynującą powieścią. 
Polecam dla zakochanych w baśniach, ale też dla tych, którzy szukają fascynujących niesztampowych historii. 

Dziękuję wydawnictwu Pascal za możliwość odbycia baśniowej przygody i dostarczenie mi "zagubionego" egzemplarza.

P.S. Recenzja i zawarte w niej zdjęcia są fotograficznym posumowaniem marca. Tak, przeczytałam w marcu tylko jedną książkę. To był antyczytelniczy miesiąc.