wtorek, 9 września 2014

"Miasto z lodu" Małgorzata Warda - recenzja przedpremierowa, pofilmowa

Pewnego pięknego dnia okazało się, że wygrałam konkurs w Klubie Kobiety to czytają. I to nie byle jaki konkurs, bo walczyłyśmy o zagranie u boku Magdy Kumorek w filmie promującym nową klubową książkę "Miasto z lodu" pani Małgorzaty Wardy. Wielka radość, wielkie oczekiwanie, wielkie przygotowania. Częścią tych przygotowań było przeczytanie książki pani Małgorzaty, więc dostałam, ale nie książkę, nie e-booka...dostałam wydruk. 


Od pierwszych stron, co ja piszę? Od pierwszych zdań historia wciągnęła mnie niczym wir w wezbranej rzece. Dziecko zasypiało, a ja czytałam angażując się coraz bardziej w losy Teresy i Agaty, które przyjeżdżają do górskiego miasteczka, aby tam zacząć swoje życie z czystą kartą. Czy im się to udaje? Czy było warto porzucić dotychczasowe miejsce zamieszkania? Czy matka i córka poradzą sobie z czekającymi je przeciwnościami? Na te i mnóstwo innych pytań pojawiających mi się z każdą kolejną stroną w głowie odpowiadałam sobie podczas czytania. Autorka w roli narratora obsadziła Agatę, co jak dla mnie było strzałem w dziesiątkę. Możliwość wejrzenia w myśli dziewczynki i zobaczenie jej oczami trudnej sytuacji, w której się znalazła, było niesamowitym przeżyciem. Cała historia budowała napięcie, do ostatniej strony nie miałam pewności jak się skończy. I tu wielki ukłon dla autorki, bo ostatnio wszystkie czytane przeze mnie tytuły były przewidywalne. Pozycja porusza jednocześnie kilka ważnych i trudnych tematów.
Jest to książka o rodzicielstwie, o miłości matki do córki i córki do matki. Książka o chorobie psychicznej - afektywnej chorobie dwubiegunowej, chorobie która podstępnie się ukrywa, by uderzyć w najmniej odpowiednim momencie, chorobie, która nie pozwala na normalne funkcjonowanie w codziennym życiu. Jest to również książka o początkach, o próbie budowania nowego życia, próbie zaaklimatyzowania się w nowym otoczeniu, próbie przełamywania barier międzyludzkich, próbie przezwyciężenia zawiści, nieufności i stereotypów. Jest to książka o wpływie jaki inni ludzie świadomie, bądź nieświadomie, mają na nasze życie. Książka o sile internetu i telewizji, o tym, że wszechobecne media potrafią zniszczyć człowieka, bez jego zgody, a nawet wiedzy. 

Nie będę powielać tego co można przeczytać na stronie wydawnictwa i w opisie samej pani Małgorzaty. Książka jest niewątpliwie warta przeczytania i chwili zadumy nad rodzącymi się po jej lekturze pytaniami. Dziękuję zatem za możliwość wcześniejszego zapoznania z tą pozycją i polecam wszystkim, którzy nie boją się trudnych tematów. 

poniedziałek, 8 września 2014

"Za jakie grzechy?" - Anna Karpińska, czyli czy warto dostać spadek?


Książkę wygrałam w konkursie i z ciekawością czekałam aż pojawi się u mnie w domu. Wcześniej nie czytałam innych pozycji pani Anny Karpińskiej, więc w żaden sposób nie mogłam się przygotować na to co mnie czeka. A okazało się, że czekało całkiem sporo. 

Bohaterką powieści jest Alina, psychoterapeutka pozostawiona przed ołtarzem przez swojego niedoszłego męża. To wydarzenie sprawiło, że całe jej dalsze życie nabrało zupełnie innego wymiaru. Przede wszystkim zmaga się ona z chorobliwą wręcz obawą kolejnego porzucenia, więc sama odrzuca kolejnych kandydatów na męża, a tym samym pozbawia się szansy na stabilizację, której jednocześnie szuka. Co jakiś czas jej życie wywraca do góry nogami kolejne rozstanie, po których zawsze leczy zbolałe serce u wujostwa za miastem. Ciocia i wuj są jej bliżsi niż rodzice i znalazła u nich swój azyl. Jednak pewnego dnia wuj umiera i okazuje się, że to właśnie Alina zostaje jego spadkobierczynią. Niestety nie jedyną... 

Moje pierwsze spotkanie z twórczością pani Karpińskiej okazało się niezwykle przyjemne. Historia momentami smutna, kiedy indziej zabawna i optymistyczna porwała mnie na kilka godzin. Mimo, że rzadko zdarza mi się czytać przy jedzeniu, tu nie mogłam się oprzeć. Perypetie Aliny, jej koleżanki Moniki, a także przystojnego Tomasza sprawiły, że chciałam jak najszybciej dotrzeć do końca. Podoba mi się, że nie wszystko się dobrze skończyło. Podoba mi się wprowadzenie wątku przestępstwa finansowego. Podoba mi się Alina - od pierwszych stron wydawała mi się sympatyczna i w pełni rozumiałam jej postępowanie. Jest mi bliska z tą swoją nieustępliwością, przekorą i potrzebą udowodnienia innym swoich racji. Mam tylko jedno, malutkie ale... nie pasowała mi mała Andrea, zbyt piękna i zbyt łatwo weszła w życie Tomasza. Ale, to ale jest takie malutkie, że prawie wcale go nie zauważam. ;)
Mogę sobie pogratulować wygranej w konkursie, bo było warto. Spotkanie z twórczością pani Anny Karpińskiej zaliczam do udanych i zamierzam odbyć kolejne.