niedziela, 27 listopada 2016

Jaglane inspiracje od Marka Zaremby

Nie jestem mistrzem kuchni i raczej nie będę. Moje wariacje obiadowe zazwyczaj kończyły się na ziemniakach i mięsie, ewentualnie mieszance warzyw z patelni, zdarzy mi się zrobić zapiekankę makaronową "z resztek", i to chyba tyle. Master Chef poziom minus piąty... nie lubię stać przy kuchni i jestem pełna podziwu dla osób, które czerpią z tego radość. 
 
 


Kiedy pojawił się mój pierwszy syn byłam zmuszona rozbudować swoje umiejętności kulinarne i bardzo pomógł mi w tym internet. To tam pierwszy raz trafiłam na opis "cudownych" właściwości kaszy jaglanej. Szybko i co ważne z ochotą wprowadziłam ją do domowej diety, jednak kasza na słodko szybko się nudziła i potrzebowałam czegoś ekstra, żeby reszta rodziny też ją pokochała. Trafiłam na książkę "Jaglany detoks" Marka Zaremby od wydawnictwa Pascal. Przeczytałam z lekkim zdziwieniem, ze względu na mocny nacisk na strefę religijną i odniesienia do tego właśnie aspektu życia. Jednak jestem zdania, że jeśli ktoś wierzy, pokłada nadzieję w Bogu i żyje według Ewangelii, to normalnym jest wplatanie jej we wszystko co robi. Odniesienia religijne kompletnie nie wpłynęły na mój odbiór tej pozycji. Jestem nią szczerze zachwycona i szybko przepisy z jej stron zagościły w naszej kuchni. Nie omieszkałam kupić też kolejnej pozycji autora "Leczenie dietą Wygraj z Candidą". Tu zakochaliśmy się w zupie pomidorowej z awokado, która gości na naszym stole co najmniej raz w tygodniu. I teraz najważniejsze, ja - minimalistka kuchenna, mam pełną szufladę przypraw i potrafię zrobić wariacje jaglane w kilkanaście minut. Gotowanie nie wywołuje już u mnie codziennych frustracji i wewnętrznych wojen. Syn starszy (2 lata 6 miesięcy) je kaszę do wszystkiego, mąż tradycjonalista, który nie wyobrażał sobie obiadu innego niż kotlet, ziemniaki i kapusta wysyła smsy z pracy: To było Pyszne!!! Nie przeprowadziłam jaglanego detoksu zalecanego w książce, bo nadal nie mam tyle silnej woli aby odrzucić niektóre grzeszki, ale kasza gości na naszym stole codziennie i jestem przekonana, że już nigdy go nie opuści. 
Ostatnio na rynku pojawiła się najnowsza książka pana Marka "Jaglany detoks... kolejny krok" kupiłam w dniu premiery! Niestety nie zdążyłam się z nią zaprzyjaźnić, bo została mi podstępnie zabrana. Wiem, że na kolejnym stole zaczyna się pojawiać jaglanka i bardzo mnie to cieszy.
Aha i jeszcze jedno - wszystkie dania są kolorowe, obłędnie pachną i smakują wybornie! A szata graficzna tych pozycji mnie oczarowała. Jednym słowem UWIELBIAM!!!

sobota, 26 listopada 2016

Spotkanie dyskusyjnego klubu książki - "Pokalane poczęcia" Natalia Rogińska

Ostatnio wracam myślami do wczesnojesiennych dni. Wtedy jeszcze miałam wielki brzuch, wtedy miałam jeszcze czas by zebrać własne myśli, miałam chwile dla siebie i potrafiłam się konstruktywnie zorganizować. Teraz okropnie mi tego brakuje. Jednak jest druga strona, nie mam brzucha, na moich rękach śpi 6 tygodniowy cud, zalewa mnie fala szczęścia i tkliwości, a czas przyspieszył, choć wcześniej myślałam, że już szybciej biec nie może. Wszystko ma swoje dwie strony. Staram się dostrzegać tą jasną, zatem mimo, że relacja jest bardzo spóźniona, to przecież właśnie powstała - i to jest jasna strona. Dodatkowo mogę spokojnie stwierdzić, że to będzie bardzo pozytywna relacja, tak jak pozytywne było spotkanie.
2 września w Dyskusyjnym Klubie Książki Kobiet z Podbeskidzia przywitałyśmy nowy rok szkolny pysznym ciastem, kawą z pianką oraz salwami śmiechu, które rozbrzmiewały w całej restauracji.
Tego dnia pogoda wyjątkowo nam dopisała, słońce ogrzewało nasze twarze, mogłyśmy spokojnie przespacerować się po zjawiskowych Ogrodach Kapias w Goczałkowicach Zdroju i pod ogromnymi parasolami podyskutować o książce Natalii Rogińskiej "Pokalane poczęcia". 
Dla mnie to było wyjątkowe spotkanie, bo nie wiedziałam kiedy następnym razem zobaczę się z Dziewczynami, które od początku są mi tak bliskie. To właśnie one zrobiły mi niesamowitą niespodziankę i wręczyły prezent dla mającego się pojawić szkraba, a przy okazji doceniły moje zaangażowanie w prowadzenie klubu i dostałam kubek z naszym wspólnym zdjęciem i logiem Klubu Kobiety To Czytają oraz cudny bukiet kwiatów. Byłam wzruszona, zachwycona i zaskoczona. Dziewczyny piję z tego kubka codziennie herbatę! 

Dziękuję jeszcze raz, jesteście cudowne!
Książka oraz mój stan skłoniły dziewczyny do jeszcze jednej fantastycznej rzeczy. One wiedziały, że jest mi już ciężko, bo brzuch i maluch dawały we znaki, więc same postanowiły wystylizować się na kobietki "przy nadziei" - moje zdziwienie było ogromne, a jednocześnie byłam szczerze rozbawiona.
Dyskusja skupiła się głównie na naszych doświadczeniach związanych z małymi ludźmi, którzy przychodzili na świat. Jednak książka też miała swoje pięć minut, doceniłyśmy wielowymiarowe podejście do tematu, tolerancję różnych poglądów i decyzji oraz to, że powieść, miała raczej pozytywną wymowę i mimo dużego ładunku emocjonalnego jaki ze sobą niosła, nie była przytłaczająca.
Spotkanie wrześniowe skończyło się zbyt szybko, jednak pozostawiło trwały ślad w mojej pamięci i często do niego wracam myślami. Dobrze, że mamy też fotorelację! Dzięki zdjęciom nawet w szary dzień czuję promienie słońca tańczące mi na policzku... czujecie je też?