niedziela, 31 lipca 2016

Przeczytane w lipcu

Normalnie tego nie robię, czyli nie piszę posumowań danego miesiąca, ale wczoraj miałam przypływ entuzjazmu i weny zdjęciowej. Zatem wykorzystałam tą rzadką okazję i stworzyłam zdjęcia przeczytanych w lipcu książek. A skoro są zdjęcia to i podsumowanie też musi się pojawić. Pomyślałam, posiedziałam przed pustym ekranem i postanowiłam napisać o tak:

Zawsze podziwiam zdjęcia na białym tle... do tej pory takiego nie posiadałam, albo byłam z niego niezadowolona (bo obrus słabo się sprawdza :D). Od niedawna mam skrzynki po jabłkach - sztuk trzy. Pomalowane przez męża i syna! Dla zainteresowanych - tak, mój dwulatek maluje pędzlem z niezłą precyzją duże powierzchnie. Jestem dumna - nie da się ukryć! :D
W każdym razie mam białe skrzynki, które są fantastycznym tłem dla zdjęć książek i ogólnie fotografii wszelkich przedmiotów. Skrzynki zainspirowały mnie do zrobienia fotek, w których główną rolę odgrywają książki i ich okładki. Efekt jest według mnie zadowalający. Ćwiczenie czyni mistrza, więc pewnego dnia będę w tym świetna - wierzę w to bardzo!


Natomiast jeśli chodzi o literaturę to lipiec upłynął mi na czytaniu powieści obyczajowych i obyczajowo-kryminalnych. Porzuciłam czytanie przytłaczających historii, bo jestem nimi chwilowo zmęczona. Każda z poniższych pozycji urzekła mnie czymś innym i jestem całkowicie zadowolona z dokonanych wyborów. Generalnie, jeśli książka mnie nie kupi przez pierwsze 60-70 stron, to zazwyczaj odkładam ją na wieczne nigdy. W tym miesiącu miałam szczęście, nie odłożyłam żadnej.

Według mnie najsłabszy z tej piątki jest "Dobry uczynek" Lucy Dillon trochę przegadany, przydługi i mało konkretny. Cały czas czekałam na jakiś fascynujący zwrot akcji, a nic takiego się właściwie nie wydarzyło. Ot historia jakich wiele, ale na letni relaks całkiem przyjemna. Poza tym cała czwórka broni się dzielnie i mogę polecić je z czystym sumieniem.
I jeszcze jedna refleksja po lipcowym czytaniu. Jak widać ebooki wygrywają nad książkami papierowymi i coś mi się wydaje, że tendencja będzie się utrzymywać.
Czytająca matka z czytnikiem ma o niebo lepiej, niż ta z książką papierową. Po pierwsze bardziej poręcznie, po drugie nie martwię się gdzie go odkładam (wyłączając kałuże, błoto i inne paskudztwa) po trzecie rozjaśniam ekran nawet w dużym słońcu, siadam na brzegu piaskownicy i kolejne kilka procent za mną! Rewelacja! ;)

P.S. Fajne te skrzynkowe zdjęcia, prawda?

piątek, 29 lipca 2016

Spotkanie dyskusyjnego klubu książki - "Milcząca siostra"


Tyle czasu, prawie dwa miesiące... Ostatnio uczę się nie robić nic na siłę, wbrew sobie, "bo trzeba". Wychodzi mi raz lepiej, raz gorzej, ale daje pewne efekty. Po pierwsze jestem spokojniejsza, nie biegam, nie frustruję się, aż tak jak kiedyś. Po drugie są rzeczy, które robię tylko i wyłączenie dla przyjemności. Jedną z nich jest pisanie tego bloga, piszę tylko wtedy, kiedy naprawdę mam na to ochotę. Wtedy słowa same płyną, choć przecież czas też upływa... ale może powinien. Tak też jest z tym wpisem, czekał na swój czas od 10 czerwca. To właśnie tego dnia spotkałam się kolejny raz z grupą fantastycznych kobiet, żeby pogadać o książce. Tym razem spotkanie pod patronatem klubu Kobiety To Czytają skupiło się wokół książki "Milcząca siostra" Diane Chamberlain. Długo szukałyśmy odpowiedniej scenerii na to spotkanie, bo zamarzył nam się klimat country. Olśnienie przyszło jak zwykle w ostatniej chwili, bo tylko kilka dni przed spotkaniem. Wybrałyśmy, zamiast typowej karczmy, która skojarzyła się jako pierwsza, restaurację "Polskie Ranczo" w Bestwince. Miejsce to jakiś czas temu odwiedziła Magda Gessler ze swoimi Kuchennymi Rewolucjami. Był  to typowy strzał w dziesiątkę. Restauracja ma genialny klimat, świetną obsługę, pyszne jedzenie i przepiękny ogród, który był tłem naszej tradycyjnej już książkowej sesji zdjęciowej.
Spotkanie obfitowało w niespodzianki, pierwszą było to, że dołączyły do nas trzy kolejne wspaniałe kobiety: Dominika, Dominika i Paulina - Moje Drogie, witam Was jeszcze raz  tu na blogu w naszym szalonym gronie! Wspaniale, że jesteście!




Kolejną niespodzianką był prezent, jaki Patrycja (która jest z nami od samego początku!) przygotowała dla Nas wraz ze swoim mężem. Patrycja i Kamil założyli palarnię kawy i przygotowali dla nas mieszankę wybornie pachnących ziaren. Kochani dziękujemy i przy okazji zapraszamy do Was na pyszną kawę do WeCoffee Palarnia Kawy! Dla zainteresowanych (a takich mam nadzieję nie zabraknie) klikamy w link: https://www.facebook.com/palarniawecoffee/?fref=ts i wybieramy co tylko chcemy!
 Następną niespodzianką, która czekała Nas ze strony restauracji, była księga pamięciowa w której mogłyśmy się wpisać, co oczywiście z chęcią zrobiłyśmy.
A dyskusja, oczywiście, że była. Jednak cóż można napisać i powiedzieć o książce Diane poza tym, że jak zwykle nas zaskoczyła? Czy bohaterka podjęła dobrą, czy złą decyzję? Nie nam oceniać, nie byłyśmy w stanie postawić się w jej sytuacji. Według nas wydarzenia były tak dramatyczne, że nie było z nich dobrego wyjścia, z każdym rozważanym przez nas scenariuszem ktoś by coś stracił. Można było być lepszym rodzicem, można było nie żyć w kłamstwie, można było oceniać postępowanie każdego z bohaterów... tylko czy mamy do tego prawo? Chyba nie...
I na koniec, kolejny raz przy okazji spotkania powstała sesja zdjęciowa. Kolejny raz sesję zrobiła Agnieszka! Nasza najlepsza fotograf - DZIĘKUJEMY!!!








poniedziałek, 11 lipca 2016

Oryginalny prezent dla wyjątkowej osoby...

Dziś post, który na swoją publikację czekał bardzo długo. Post z serii DIY, których co prawda nie piszę, ale tym razem postanowiłam zrobić wyjątek. Jeśli Wam się spodoba to mam z zanadrzu takich kilka, więc może uda się je tu zamieścić.
Wracając jednak do sedna, robiłam ostatnio prezent dla przyjaciółki. Nie chciałam, żeby był to kolejny sztampowy i sklepowy podarunek. Zależało mi natomiast na tym, żeby był oryginalny i zawierał dawkę optymizmu. Postanowiłam zrobić pudełko z "pozytywnymi i motywacyjnymi" herbatami.

Potrzebne mi były:
- pudełko herbaty (ja miałam dwa bo chciałam użyć dwóch rodzajów herbaty),
- nożyczki,
- papier biały i z wyrazistym wzorem (kartki A4),
- taśma wykończeniowa, ja użyłam izolacyjnej czarnej,
- taśma dwustronna,
- sznurek,
- guzik drewniany, igła i nitka.


 Zaczynamy!
 
Na początek wyjmujemy herbatę z pudełka, puste łatwiej się okleja.  
W miarę starannie oklejamy pudełko taśmą dwustronną.
 
Wycinamy prostokąty z papieru odpowiadające ściankom pudełka. Nie mierzyłam ich specjalnie, tylko przyłożyłam pudełko i odrysowałam, nie muszą być idealne, po to mamy taśmę, żeby ukryła późniejsze ewentualne niedoskonałości.

  Przyklejamy wycięte prostokąty we wcześniej przewidziane miejsca, docinamy tam gdzie papier wystaje poza pudełko.
 Wszystkie krawędzie obklejamy taśmą.
 
Przyszywamy guzik z przodu pudełka i taśmą na górnej pokrywce przymocowujemy sznurek tak, aby móc zamknąć pudełko owijając sznurek wokół guzika. Pudełko gotowe.
Następnie na każdą herbatę przygotowujemy optymistyczny napis i doklejamy na zawieszkę herbaty, tak postępujemy z każdą torebką. 
 Kolejnym krokiem jest umieszczenie herbat w pudełku. Najtrudniejsza praca skończona. Przechodzimy do części przyjemnej...
 Pakujemy herbaty i inne elementy podarunku do pudełka. Ja do swojego prezentu dołożyłam jeszcze kubki i kartkę pasującą do pudełka z herbatą, tak aby cały prezent był w jednym stylu.
Na koniec pozostało podarunek zapakować i wysłać. 
Taki prezent na pewno sprawi obdarowanemu wiele radości. A ten kto go tworzy też bawi się świetnie!