sobota, 12 maja 2018

"Kogut domowy" - Natasza Socha



Matka kwoka, matka polka – wszystko wiedząca, wszechobecna i z wybitną umiejętnością z multitaskingu. (Multitasking dla niewtajemniczonych to robienie kilku rzeczy jednocześnie.) 
Czy można ją zastąpić, czy ona na to pozwoli? A co kiedy nie ma wyjścia i musi zamienić się rolą z mężem, który przecież nie jest IDEALNY?
Natasza Socha w kolejnej powieści mierzy się ze znanymi stereotypami matriarchatu rodzinnego. Przeciwstawia standardowe schematy podziału obowiązków domowych nietypowej sytuacji. Ona musi przejąć finansowe utrzymywanie bytu rodziny, on musi zorganizować całą resztę. Dodatkowym utrudnieniem jest to, że ich, czyli kobiet jest sztuk cztery, natomiast on jest jeden. Każda z nich potrzebuje uwagi i zrozumienia, każda ma inne potrzeby i oczekiwania. Do tej pory funkcjonowały razem, a on był nijako obok. Ojciec obecny, nieuczestniczący. Diametralna zmiana polega na odwróceniu ról, ojciec obecny, dostępny i uczestniczący, a matka doglądająca i odkrywająca na nowo świat zewnętrzny z wszystkim jego pokusami i zagrożeniami.
Jak to u Sochy bywa jest zabawnie, lekko, ale wnikliwie. Rewelacyjna umiejętność obserwacji świata i zachowań ludzkich są widoczne w każdej kolejnej publikacji. Autorka z specyficzną dla siebie umiejętnością potrafi rozprawić się z tematami budzącymi wiele emocji. Dyskusja nad tym kto jest lepszym rodzicem jest ostatnio coraz bardziej żywa. Mężczyźni nie chcą być ojcami nieuczestniczącymi, nie zgadzają się na osuwanie ich od wychowania dzieci. Potrafią świetnie poradzić sobie z wszystkimi zadaniami, łącznie z samodzielnym stworzeniem stroju na przedszkolny bal przebierańców. Nie są z tego powodu mniej męscy. Kobiety mimo, że często narzekają na nadmiar obowiązków same nie potrafią oddać części z nich tatusiom, bo przecież kto zrobi to lepiej niż mama?

„Kogut domowy” jest cudowną powieścią rozprawiającą się z zastanym, konwencjonalnym schematem rodziny. Jest obowiązkową lekturą dla wszystkich mam, które czują się przemęczone, żeby pokazać im, że zlecenie części obowiązków tatusiom, może się okazać strzałem w dziesiątkę. Jest też wspaniałą powieścią dla tatusiów, nie tylko tych którzy tak jak Jakub muszą zmierzyć się z nową sytuacją, ale też dla tych, którzy aktywnie angażując się w życie rodziny stają w obliczu wielu niepewności. 
Natasza Socha jak zwykle mnie nie zawiodła, zatem z niecierpliwością czekam na kolejną powieść.
Za egzemplarz powieści dziękuję wydawnictwu PASCAL. 

środa, 2 maja 2018

"Wielki finał" - Marek Migalski


W ostatnim czasie czytam coraz mniej. Niewiele pozycji przyciąga moją uwagę na dłużej niż 50 stron. Ostatni miesiąc był naznaczony lekturami przerwanymi, które porzucałam już do nich nie wracając.


Jednak trafiłam też na książkę, która wzbudziła moje zainteresowanie i wciągnęła na tyle, że przeczytałam ją od deski do deski. Wielki finał Marka Migalskiego nie jest typową literaturą po jaką sięgam zazwyczaj. Ani to obyczaj, ani dramat z wątkiem psychologicznym. Jednak opis okładki był na tyle interesujący, że postanowiłam zrobić wyjątek i przeczytać coś z innej półki. Decyzja się opłaciła, bo dawno nie czytałam nic tak absorbującego uwagę i myślenie refleksyjne. 
Recenzja ta czekała z publikacją dokładnie od świąt Wielkanocnych, bo uznałam, że temat śmierci na życzenie nie jest dobrze widziany w obliczu tych właśnie świąt. Wizja niedalekiej przyszłości, w której każdy może w dowolnym momencie zakończyć swoje życie wydała mi się początkowo atrakcyjna. Nie jestem zwolennikiem eutanazji, jednak jestem głęboko przekonana, że wolny wybór dotyczący własnej egzystencji to jedno z najważniejszych praw człowieka.

Autor przedstawia w swojej powieści fragment idealnego świata wykreowanego dla tych, którzy mają pieniądze. Posiadanie ich umożliwia bowiem zakończenie swojego życia w wymarzonych warunkach luksusowego kurortu. Długość pobytu uzależniona jest od grubości portfela. Główny bohater zderza się z różnymi powodami, dla których inni decydują się przejść na drugą stronę. Jedne budzą w nim złość, inne śmiech, a jeszcze inne skłaniają do refleksji. Ile osób, tyle możliwości i argumentów przemawiających za szybką, bezbolesną śmiercią. 

Czy to jest wstrząsająca lektura? Nie. Jednak nie jest też książką po której przechodzi się po prostu do dalszej części dnia, bez żadnej refleksji, zatrzymania i zadumy nad własnymi potencjalnymi powodami. Nad tym co w ogóle myślimy o "dobrowolnym" pozbawieniu się prawa do życia. I czy na pewno to będzie dobra decyzja, a może nie? Od kiedy przeczytałam "Wielki finał", a minął już ponad miesiąc, chodzi mi po głowie fragment piosenki De mono:


"Wszystko jest na sprzedaż
Sprzedajemy też naszą wiarę,
Choć życie jak rzeka
Porywa i winnych każe
Wszystko jest na sprzedaż
Jeśli tylko coś jest warte…"


Ile warte jest życie? A ile śmierć? Czy mamy prawo decydować o tym w jaki sposób zakończymy nasze życie? A jeśli tak, to czy mamy prawo zmienić zdanie? Wiele pytań i mało odpowiedzi. Marek Migalski stworzył powieść, która nie pozwala spokojnie zasnąć, zasiał bowiem ziarno niepewności co do przyszłości i kierunku w którym może zmierzać świat. 

Za egzemplarz powieści dziękuję wydawnictwu Od deski do deski.