piątek, 7 listopada 2014

"Kochając syna" - Lisa Genova


Rzadko czytam książkę, która porusza mnie tak jak ta. Rzadko płaczę w poduszkę na długo po tym jak skończyłam. Rzadko nie potrafię zebrać myśli w jeden klarowny przekaz. Tym razem zostałam pokonana. Pokonana przez Lisę Genovę, która napisała o bliskim mi temacie w przejmujący sposób. Jestem nauczycielem–terapeutą w przedszkolu i klasach młodszych, moją wielką pasją poza czytaniem jest praca. Ale nie ta „zwykła” w grupie, tylko godziny terapeutyczne z dzieciakami. Temat autyzmu jest mi szczególnie bliski, dzięki mojej wspaniałej koleżance-mentorce, która na ten temat wie chyba wszystko, a jeśli nie wszystko, to bardzo niewiele jej brakuje. Dzięki Kasiu J

Ale wróćmy do książki. Wydawałoby się, że to historia jakich wiele…ot autyzm, tudzież chore dziecko i dwie kobiety ze swoimi problemami. 
Otóż nie. Dla mnie ta historia jest wyjątkowa i taką pozostanie. Po pierwsze Anthony z zamiłowaniem do odcieni bieli. Po drugie Oliwia, która widzi głównie szarość. Po trzecie Beth, która chciałaby mieć w życiu pastelowo (takie same bluzeczki w jasnych barwach, idealne zdjęcia w ramkach), a ma ostre, krzyczące, wyraziste kolory, od żółci radości, po czerń żalu i czerwoną zdradę.  Obie kobiety, tak bardzo się od siebie różniące, które właściwie się nie znają, a szukają odpowiedzi na to samo pytanie. Między nimi Anthony w swoim świecie nieidealnie okrągłych kamyków, o wielu odcieniach bieli. W świecie liczb, w świecie rządzonym przez Zasadę Niezmienności i Zasadę Zależności, pogubiony w swoim mózgu, który jednak wie więcej niż niejeden dorosły.


Lisa Genova zawarła w swojej książce wszystko co dobra lektura posiadać powinna. Przedstawiła całą gamę emocji, od radości po smutek i żal. Nakreśliła wyraziste postaci, które od pierwszych chwil wzbudzają nasze zaufanie. I przede wszystkim zawarła pytanie. Pytanie na które szuka się odpowiedzi, które z każdą stroną jest coraz wyraźniejsze. A kiedy w końcu pojawia się odpowiedź, okazuje się zaskakująco oczywista, a jednocześnie bardzo trudna.  Autorka poruszyła we mnie każdą cząstkę duszy. Sprawiła, że nie tylko doceniłam swoje życie i swoją rodzinę, ale też na nowo spojrzałam na dzieciaki z którymi pracuję. Pokazała, że nawet brak kontaktu, brak dotyku, przytulenia, spojrzenia w oczy nie oznacza braku miłości. Pokazała, że w małych gestach, takich jak wspólne patrzenie w niebo, czy układanie kamyków kryje się wielka moc. Oswoiła autyzm, śmierć, żal, zdradę. Otworzyła mi oczy na to, że każda zmiana nawet ta, która z pozoru wydaje się okropna i nie do przejścia, może przynieść coś dobrego. 
Szczęście, które można zgubić i odnaleźć. Radość z kontaktu z drugim człowiekiem, która znika w prozie codzienności. Marzenia, które zakopujemy niezauważenie. I miłość, która dla nas jest jednowymiarowa, warunkowa i gaśnie jeśli coś idzie nie tak, jak powinno. Wszystko to znalazło się w tej książce. Na to zwróciłam uwagę, a pewnie jest jeszcze mnóstwo rzeczy, które dostrzegłby ktoś inny.
Książki Lisy Genovy rządzą się Zasadą Niezmienności. Są zawsze, niezmiennie dobre. Jeśli jeszcze nie czytaliście nic tej autorki, to najwyższy czas to zmienić. 

3 komentarze:

  1. świetnie opisałaś emocje towarzyszące czytaniu tej książki,myślę dokładnie tak samo!Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam twoją recenzję i inne też :) po wrzuceniu swojej, będę do Ciebie zaglądać, bo czytasz świetne książki :) Pozdrawiam :)

      Usuń