poniedziałek, 6 lutego 2017

Fashion books - "Lawendowy pokój" Nina Geogre

Dawno, dawno temu w kilka dni po premierze książki "Lawendowy pokój" Niny George na potrzeby jakiegoś konkursu powstał poniższy tekst. Znalazłam go tworząc post modowy inspirowany okładką książki. Do dziś moje odczucia co do tej pozycji pozostają niezmienne...


"Do tej pory nie lubiłam lawendy, ale że jestem łasa na wszelkie pakiety kupiłam "Lawendowy pokój" wraz z saszetką o zapachu lawendy. I wiecie co? To była najlepsza decyzja jaką mogłam podjąć. Książka była nasiąknięta zapachem, ale nie w nachalny, mdły sposób. Delikatna woń uwalniała się z każdą kolejno czytaną stroną. Zapach sprawiał, że czytane fragmenty rysowały się w wyobraźni jeszcze wyraźniej. Przed oczyma dosłownie stawały obrazy malowane słowami Niny George. Słowa zamieniały się w delikatne pociągnięcia pędzlem, a zapach lawendy czasem ewoluował w zapach rześkiej bryzy od rzeki, innym razem w woń wczesnego poranka, a nawet zamieniał się w łagodny aromat książek zebranych na barce Jeana. 
Jean odgradzał się książkami od uczuć jednocześnie pomagając innym odnaleźć własne. Ta przewrotność urzekła mnie w swojej prostocie, bo czyż nie jest tak z każdym z nas? Widzimy swoje słabości u innych, ale sami nie potrafimy sobie z nimi poradzić...
Książka trafiła do mnie nie tylko zawartą w niej historią, ale szczególnie zapachem, który już zawsze będzie mi się z nią kojarzył. Urzekł mnie też lawendowy pokój zamknięty na wiele lat, ze strachu przed porażką i odrzuceniem. Mógłby być miejscem wspomnień i radości, a stał się zakurzonym, bezużytecznym pomieszczeniem przywołującym niezakopane demony. Teraz nie wyobrażam sobie czytać "Lawendowego pokoju" bez zapachu lawendy w tle. Nie wyobrażam sobie nie poznać tej książki. Nie wyobrażam sobie jak mogłam nie lubić lawendy... To prawda, że książki mogą zmieniać życie. "Lawendowy pokój" moje zmienił, nie tylko w kwestii zapachów, ale też w zakresie wrażliwości na ludzi i nowego spojrzenia na to co czytają..." 
październik 2014


A co do zdjęć i stroju to... 
O kolorach ziemi już kiedyś pisałam, że są moją bazą. Ta spódnica natomiast ma swoją długą historię. Mam ją jeszcze z czasów mojej fascynacji second handami w czasie studiów pedagogicznych. Potem przestałam w niej chodzić i oddałam ją jednej dobrej duszyczce. Jednak przyszedł taki dzień, kiedy znowu "na gwałt" jej potrzebowałam i dobra dusza mi ją oddała. Wisi w szafie i co jakiś czas do niej wracam. Lawendowa plisowanka idealnie pasuje do "Lawendowego pokoju", bo tak jak on ma swoją historię. I jeszcze zegarek z napisem "Whatever, I'm late anyway" - kto czytał ten wie... Ten zestaw jest ziemisto-lawendowy, nostalgiczny, trochę retro, typowo mój. Takie stroje mnie urzekają na innych i sama dobrze się w nich czuję.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz