Byłam tak pozytywnie nastawiona do nowej książki Pani Anny Karpińskiej, że chyba przesadziłam. Początkowe rozczarowanie tym, że premiera mi umknęła, że nie została nagłośniona i że nikt jeszcze o niej nic nie napisał (nikt - czyli osobistości blogowe które czytam) ustąpiło zrozumieniu i krótkiemu: No tak...
Zatem. Nowa powieść Anny Karpińskiej. Historia braci bliźniaków rozdzielonych po urodzeniu, którzy spotykają się po latach. Jeden wyświadcza drugiemu tytułową przysługę i na długo ponownie o sobie zapominają. Wszystko się zmienia, kiedy jeden z nich ginie w wypadku śmigłowca w Bieszczadach. Opowieść o wyższych sferach - o ludziach, których nie rozumiem. O wielkich pieniądzach, zależnościach rodzinnych, pozorach i tajemnicach. O zachowaniu dobrego wizerunku na zewnątrz, o fałszu, utracie bliskości i życiu w kłamstwie "dla dobra drugiej osoby". Wydawało by się, że powinna mi się podobać. Otóż nie, nad czym do tej pory ubolewam, bo po poprzednim miłym spotkaniu z autorką oczekiwałam wiele, widocznie zbyt wiele.
Od pierwszych stron postaci mnie irytowały. Ich poglądy, postawy, relacje, dosłownie wszystko mnie w nich drażniło. Całą książkę starłam się ich polubić, bo przecież mają problemy, są ludźmi jak ja czy Ty. Ale niestety nie dałam rady. Właściwie kiedy o tym piszę, to nawet nie wiem czemu ją (książkę) doczytałam do końca. Zazwyczaj takie ewenementy porzucam gdzieś w połowie drogi. I jak tak nad tym dumam, to wywnioskowałam, że jednak cały czas liczyłam na to, że będzie lepiej. Cały czas czekałam na jakieś przeobrażenie bohaterów. Ale jednak się nie udało, mimo starań autorki - ja nie uwierzyłam.
Ogólnie wszystko napisane jest poprawnie. Wartka akcja sprawia, że czyta się szybko, bezproblemowo. Tylko tej akcji jest może zbyt dużo? Nagle okazuje się, że wszyscy się znają- choć niby mieli się nie znać. Każdy ma jakiś problem, coś ukrywa, każdy kłamie. Nie ma szczerości, nie ma zaufania, tylko kluczenie wokół prawdy, kolejne wybiegi, kolejne mydlące oczy wyjaśnienia. Po czym sama końcówka - olśnienie! - wszyscy się przepraszają, kochają się, ufają sobie - istna sielanka. Język w sumie też w porządku, bo pewnie wyższe sfery rozmawiają ze sobą zgoła inaczej niż klasa średnia. Cóż nie jestem w stanie tego zweryfikować, ufam? autorce.
Jedynym mocnym elementem jest zakończenie. Ostatnia strona, która sprawiła, że się zdenerwowałam jeszcze bardziej pytając się w duchu: O co w tym wszystkim chodzi?
Nie chcę nikogo zniechęcać do autorki i do przeczytania tej powieści. Ja chyba nie lubię historii zbyt nieprawdopodobnych, o zakłamanych i fałszywych bohaterach. Muszę polubić choć jedną postać. Tu mi się nie udało. ale może Wam się uda?
I jeszcze taka mała dygresja, a może podsumowanie - sami zdecydujcie.
I jeszcze taka mała dygresja, a może podsumowanie - sami zdecydujcie.
Robiąc zdjęcie do tego posta, stwierdziłam, że muszę dać coś związanego z czasem - jest zatem zegar. Czas w tej historii jest bardzo ważny. Ważny był też dla mnie, 3 tygodnie zajęło mi oswojenie się z tą pozycją i nadal nie piszę pozytywnie. Czas nie działa na jej korzyść, tak jak nie działał na korzyść bohaterów. Może właśnie to jest przesłanie tej powieści, że mimo upływu czasu, niektóre rzeczy nigdy się nie zmieniają...
Ja nie kupiłam tej historii. Może jednak Wy kupicie.
Ja nie kupiłam tej historii. Może jednak Wy kupicie.
Szkoda, że bohaterowie Cię irytowali. Mnie natomiast zainteresowało zakończenie. Może uda mi się przeczytać tę książkę w najbliższym czasie.
OdpowiedzUsuńCzytałam opinie na lubimyczytać i są raczej pozytywne. Możliwe, że jestem w mniejszości i Tobie się spodoba :) życzę Ci tego i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń