piątek, 5 grudnia 2014

"Mała Lotta i renifery" Holly Webb



Strasznie długo nie mogłam się pozbierać, żeby nadrobić zaległości blogowe. W końcu jestem i piszę o kolejnej pozycji dla dzieci. Zastanawiałam się czy nie napisać, że to książka tylko dla dziewczynek, ale potem pomyślałam, że chętnie przeczytam ją fragmentami w przedszkolu i wydaje mi się, że będzie się podobać nie tylko dziewczynkom. Zatem pozycja dla dzieci, nie tylko dla dziewczyn. :)
Książka wydana w serii Zaopiekuj się mną, przez wydawnictwo Zielona Sowa. Generalnie jest to moje pierwsze spotkanie z Holly Webb, ale już wiem, że nie ostatnie. Ale po kolei. 
Historia Lotty zaczyna się kilka dni przed Bożym Narodzeniem. Mała Lotta przyjeżdża pierwszy raz w odwiedziny do swojej rodziny mieszkającej w Norwegii, ponieważ prababcia Erika obchodzi 90-te urodziny. Wycieczka zaczyna się dla niej wyjątkowo, bo od odwiedzenia hodowli reniferów jej wujka Tomasa. Lotta od pierwszych chwil jest zachwycona. Następnie czeka ją spotkanie z prababcią, która zaszczepiła w dziewczynce miłość do reniferów. Na przyjęciu urodzinowym Eriki, ta zaprasza dziewczynkę do swojego pokoju i opowiada jej o dawnych czasach. o tym jaki kiedyś wędrowano z reniferami, jak wykorzystywano ich mięso i skóry. Dziewczynka słucha zafascynowana, jednak w końcu ze zmęczenia zasypia. Jakież jest jej zdziwienie kiedy budzi się w środku opowieści prababci i okazuje się, że musi zaopiekować się dwoma reniferami. 
Opowieść o Lottcie wciągnęła mnie na jeden magiczny wieczór. Dzięki niej znów byłam małą dziewczynką, uwierzyłam w czary i moc opowieści. Kibicowałam jej przy każdej niebezpiecznej przygodzie. tak jak ona martwiłam się o reny. I razem z nią cieszyłam się z szczęśliwego zakończenia. Wspaniale było przenieść się do krainy lodu, do mojej wymarzonej Norwegii i znów poczuć się dzieckiem. 
Książka jest warta uwagi nie tylko dlatego, że wprowadza nas w zimowy i świąteczny nastrój. Nawet nie dlatego, że jest w niej szczypta magii i marzenia senne zamieniają się w jawę. Pozycja ta ma dwa najważniejsze przesłania. Po pierwsze przekazuje, że od starszych można się mnóstwo nauczyć, dowiedzieć wielu fascynujących rzeczy, choć wymaga to czasu. Po drugie, że należy szanować zwierzęta i pomagać im, kiedy tej pomocy potrzebują, a wtedy one odwdzięczą się tym samym. 
Holly Webb stworzyła piękną historię, pełną ciepła, miłości rodzinnej, wzajemnego zaufania (rodziców do dzieci i dzieci do rodziców) oraz szacunku dla starszych ludzi, zwierząt i przyrody. Przeniosła nas do zimnej Norwegii i nauczyła wiele o reniferach i ludziach, którzy się nimi zajmują. Wielką zaletą opowieści jest użycie przez autorkę oryginalnych norweskich słów, dzięki temu historia jest jeszcze bardziej prawdziwa. Świetnie, że na końcu książki jest słowniczek, krótka wzmianka na temat życia reniferów, opieki nad nimi i mapa ich wędrówki zależnej od pór roku. Lektura książki dla dzieci sprawiła, że ja sama wiele nauczyłam się o renach znacznie więcej niż do tej pory wiedziałam, a przecież czasem prowadzę zajęcia o zwierzętach dalekiej północy. Zachęcam do przeczytania "Małej Lotty i reniferów", jeśli tylko lubicie reny, Norwegię, zimę i długie opowieści starszych ludzi. 

2 komentarze:

  1. Wszystko, o czym wspominam w ostatnim zdaniu bardzo lubię, więc to pewnie coś dla mnie :) Uwielbiam nastrojowe, zimowe opowieści w grudniu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęcam zatem do przeczytania, dobrze jest się czasem przenieść do dzieciństwa :)

      Usuń