Książka kupiona nad morzem. Kupiona nie bez powodu... bowiem, Małgosia Warda z którą spotkałam się w Gdyni, żeby przeprowadzić wywiad dla klubu Kobiety to Czytają, a który to wywiad już niebawem zagości w sieci i oczywiście na blogu, zadała mi pytanie: Jakich polskich współczesnych autorek czytam książki? I tu wpadka, bo nie mogłam sobie przypomnieć, co ja też ostatnio polskiego czytałam... no istna czarna dziura. Bo, że Terakowską kiedyś ubóstwiałam, to łatwo było mi przytoczyć. A cóż, z współczesnych pisarek polskich nie mam na razie ulubionej, zatem po instrukcjach Małgosi, i usilnych staraniach, żeby zapamiętać wymienione przez nią nazwiska następnego dnia pobiegłam do księgarni. I tam istne szaleństwo, (jakby zwykle było inaczej ;)), ale uznajmy, że tym razem było jeszcze gorzej... więc z 5 wybranych autorek chciałam jedną. Padło na Manulę Kalicką. Pomyślałam, jestem na wakacjach, więc chcę coś wakacyjno - lekkiego.
Wzięłam "Szczęście za progiem" i uradowana ruszyłam na plażę...
Książka opowiada historię Małgosi, dziewczyny z Jagniątkowa, małej wsi w której nie ma żadnych perspektyw na życie poza wyjściem za mąż, a i to okazuje się sprawą niełatwą. Zatem Małgosia zainspirowana losem muchy rusza w szeroki świat, czyli do Warszawy. Tam poznaje całą plejadę osobistości, od chodnikowych żuli, poprzez melomanów i muzyków, aż do osób z showbiznesu. Jej życie zmienia się o 180 stopni. Jednak nie jest to zmiana prosta, łatwa i przyjemna, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Zmiana wymagała od Małgosi mnóstwo pracy i samozaparcia, ale też był w tym łut szczęścia, którego nie może zabraknąć.
Po przeczytaniu książki od razu narzuca się skojarzenie, że jest to klasyczny Kopciuszek, Pretty Women w polskim wydaniu. Ale czy na pewno? Myślę, że oceniając tą pozycję tylko z tej perspektywy bardzo bym ją skrzywdziła.
Manula Kalicka potrafiła zbudować tak wiarygodną historię, że czytając ją cały czas żyłam życiem bohaterki. Ludzie, których spotykała na swojej drodze Małgosia byli tak realni, jakby stali tuż obok. Przemyślenia bohaterki, jej rozterki, radości i smutki, wszystko to sprawiało, że Małgosia od pierwszych stron była mi bliska. Jej wiara w sukces, ale też ogrom pracy jaki włożyła, by dotrzeć do celu sprawił, że jest to dla mnie książka motywująca. Motywująca do działania, do zmiany, pokazująca, że nawet z największego dołka można wyjść, tylko trzeba bardzo, bardzo się starać i mieć niezłomną nadzieję w zwycięstwo. Kolejnym mocnym atutem książki jest jej zakorzenienie w polskości. Typowo polski klimat powieści wciągnął mnie bez reszty. Jednym słowem zostałam kupiona.
Autorka sprawiła, że klasyczny Kopciuszek stał się dla mnie książką o ciężkiej pracy, dążeniu do celu i niezachwianej wierze w siebie. Jest to książka ciepła, optymistyczna, zawierająca pokaźną dawkę dobrego humoru. Manula Kalicka jak najbardziej nadaje się jako autorka, którą warto zabrać ze sobą na wakacje, a i nie tylko. Manulę Kalicką warto mieć w swojej biblioteczce, kiedy dopada nas chandra i zwątpienie w swoje możliwości. A może kiedy w szary, deszczowy dzień chcemy po prostu zapomnieć o swoich problemach...
Dziękuję Małgosiu za inspirację!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz