niedziela, 19 października 2014

"Piąta aleja, piąta rano" - Sam Wasson, czyli Śniadanie u Tiffany'ego od podszewki

Czekałam na tą książkę, polowałam na nią i za każdym razem coś mi przeszkodziło w jej zdobyciu. Wreszcie mam. Moje oczekiwania co do niej były ogromne, bo po pierwsze Śniadanie u Tiffany'ego jest moim ulubionym filmem na chandrę. Po drugie książka Trumana Capota, zrobiła na mnie swego czasu wrażenie. Po trzecie zastanawiałam się jak można napisać !ciekawie! o kręceniu filmu.

Już od pierwszych stron dałam się całkowicie wciągnąć w historię. Nie było ani chwili nudy, znużenia czy niechęci do dalszego czytania, Mimo, że w książce jest ogrom nazwisk, tych znanych i mniej znanych, mnóstwo postaci z świata filmu, biznesu i tak zwanych wyższych sfer ameryki lat
50-tych i 60-tych to czytało mi się na podziw dobrze. Zazwyczaj w takich sytuacjach gubię się kto z kim, po co, dlaczego i porzucam niedokończoną książkę, Tu jednak było inaczej. Coraz bardziej wciągałam się w wzajemne zależności. Coraz mocniej interesowało mnie dlaczego Edith Head - jedyna licząca się i najważniejsza projektantka kostiumów w Hollywood została odsunięta od projektowania strojów dla Holly Golightly. Z każdą stroną byłam mocniej zaskoczona relacjami na planie filmowym i poza nim. Kto by przypuszczał, że Georg Peppard był taki snobem? Przecież w filmie całkiem mnie kupił... ;) Niesamowite, że Truman Capote nie miał nic wspólnego z filmem, poza tym, że sprzedał do niego prawa. No i oczywiście Holly-Audrey, cudowna, wspaniała. Wzór cnót. Klasa sama w sobie. Kobieta, dla której zjedzenie drożdżówki na potrzeby filmu było problemem. Kobieta, która zmieniła mentalność amerykanów swoją małą czarną i swobodnym stylem. Jak tu jej nie kochać?

Książka spełniła moje wszystkie oczekiwania, a nawet jeszcze więcej. Napisana lekkim językiem, z mnóstwem anegdot, które wywołują uśmiech na twarzy w czasie czytania. Autor potrafił pokazać, że jest niezwykle błyskotliwym i inteligentnym mężczyzną. Powołuje się na wiele źródeł, zaznacza mnóstwo przypisów, które jeszcze na końcu książki rozbudowuje, a jednocześnie pisze historię w taki sposób, że czyta się ją jak dobrą powieść. Niewątpliwie napisanie książki o filmie który jest klasyką kina, o artystach go tworzących było wyzwaniem, któremu trudno sprostać. Moim zdaniem Sam Wasson wyszedł z niego obronną ręką. Książka jest wartościowym źródłem wiedzy nie tylko na temat filmu, ale także, a może przede wszystkim na temat Ameryki lat 50-tych i 60-tych. Jak dla mnie pozycja obowiązkowa, dla wszystkich fanów Audrey Hepburn, Śniadania u Tiffany'ego i Hollywood.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz