niedziela, 30 lipca 2017

Przeczytane w czerwcu i lipcu


Czerwcowe fotograficzne podsumowanie miesiąca nie pojawiło się na blogu ze względu na nasz rodzinny wyjazd wakacyjny. Zatem w tym miesiącu podsumowuję czerwiec oraz lipiec. Wynik jest standardowy jak na mnie w ostatnim czasie. 3 pozycje w miesiącu to najwidoczniej  moje maksymalne możliwości. Nie jest źle, choć do pełni szczęścia brakuje mi czasem godzinki spokojnej lektury. Książki czytane w trybie po kilkanaście minut co jakiś czas odbieram zupełnie inaczej niż te na które uda mi się wygospodarować więcej czasu w ciągu. W każdym razie wynik dwóch ostatnich miesięcy to 6 pozycji. 
Pierwsza to "Dar morza" Diane Chamberlain, do której nawet powstała recenzja, o tu: http://zapiskifiszki.blogspot.com/2017/07/dar-morza-diane-chamberlain.html. Ciekawie, ale zbyt telenowelowo. Nie będzie to moja ulubiona pozycja tej autorki. 
Po książce klubowej pokusiłam się o przeczytanie powieści dla młodzieży Matthew Quicka "Wszystko to co wyjątkowe". Poprzednie ksiązki autora bardzo mi się podobały, zatem tu też oczekiwałam świetnej historii. Opowieść nie wbiła mnie w fotel, nie wywołała morza łez, jednak była bardzo wciągająca i wywołała sporo refleksji. Generalnie jestem na tak. 
Trzecią książką czerwca, zabraną na wyjazd była "Cząstka ciebie i mnie" Vanessy Greene. Tu również znałam poprzednie książki autorki i wiedziałam czego mogę się spodziewać. Nie oczekiwałam natomiast, że będzie ona dotyczyła choroby i zmagania z otrzymaniem diagnozy stwardnienia rozsianego. Od pierwszych stron emocjonalnie zaangażowałam się w historię i choć trochę brakowało mi rozbudowania fabuły, to w efekcie uważam, że była to świetna lektura. 





Lipiec rozpoczęłam kontynuując rodzinny wyjazd, zatem postanowiłam sięgnąć po coś z czytnika. Padło na "Słodycz wybaczenia". Poprzednia książka autorki była urzekająca, zaś ta wydała mi się wydumana, sztuczna i totalnie oderwana od rzeczywistości. Przeczytałam, bo to było moje drugie podejście do tej pozycji. Miałam wcześniej za sobą 20% lektury, jednak uważam, że szkoda tracić na nią czas.
Kolejne dwie powieści to pozycje Sally Hepworth wydane przez Filię. Czytałam najpierw nowość, czyli "Słodkie sekrety", a potem zeszłoroczne "To, co nam zostaje". Obie książki bardzo mi się podobały, ale jak to u Filii bywa roiło się od literówek, błędów stylistycznych i innych, które niesamowicie mnie denerwują. Uwielbiam Filię za okładki i polskie autorki, które wydają, ale do ideału jeszcze im daleko, jeśli chodzi o korektę i redakcję. Natomiast promocję mają świetną <3. "To, co nam zostaje" ma najpiękniejszą okładkę jaką widziałam w ostatnim czasie - wiem, dziwna jestem ;), a historia jest bardzo wzruszająca. Generalnie lubię książki z motywem chorób i aspektem medycznym, zatem ta trafiła na listę moich ulubionych. Gdyby nie błędy byłaby naprawdę wysoko. I faktycznie, tak jak napisano na okładce, akurat ta powieść może być porównywana do prozy Lisy Genovy. "Słodkie sekrety" również mnie urzekły, choć nie tak bardzo jak wymieniona wcześniej pozycja. 
Teraz stoję przed wyborem w jaką kolejną literacką podróż się wybrać? Półki się uginają, a ja sprawdzam promocje na Woblinku...trudno się zdecydować. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz