Z książkami Nataszy Sochy jest u
mnie tak, że czytam zaraz po premierze i choćbym w tym czasie czytała najlepszą
historię innego autora, porzucam ją dla Nataszy. Czekam na każdą nową powieść
jak pustynia na deszcz, zatem uznałam, że moja opinia może być nieobiektywna. Z
tego też powodu postanowiłam odczekać dłużej niż pierwszy zachwyt. Podsunąć książkę
pod nos innym domownikom i wybadać reakcje. Czekanie to sprawiło, że w tak
zwanym międzyczasie autorka wydała kolejną książkę, którą notabene już też
przeczytałam. Moje przeciąganie czasu pisania recenzji „Apteki marzeń” niewiele
dało. Nadal jestem pod ogromnym wrażeniem.
Temat nowotworów u dzieci wzbudza
zawsze ogromne emocje i wiele dyskusji. Nieodłącznym pytaniem, które pojawia
się zawsze jest DLACZEGO? Dlaczego akurat to dziecko? Dlaczego w ogóle dziecko?
Dlaczego musi tak cierpieć? Dlaczego nie ma lekarstwa, a może jest, ale nie
działa tak jak powinno? Pytania się mnożą, a odpowiedzi wręcz przeciwnie.
Szczerze mówiąc, kiedy
przeczytałam zapowiedź książki trochę się obawiałam. Pisarka wybrała temat
trudny i niesprzedający się, bo kto chce czytać o chorych dzieciach? Mój
niepokój był związany z tym, że autorka odejdzie od swojego stylu i tym samym
nie będzie już nie do podrobienia. Teraz wiem, że moje obawy były bezpodstawne.
Natasza Socha była, jest i będzie nie do podrobienia. „Apteką marzeń” pokazała,
że o nowotworach dziecięcych można pisać bez rozrzewnienia i przesadnej
czułostkowości. Potrafiła z typowym dla siebie poczuciem humoru i inteligencją
pokazać, że życie dzieci dotkniętych chorobą to nie tylko szpital i leczenie.
Umiejętnie przemyciła radość codzienności, małe sukcesy oraz wielkie wygrane.
Przedstawiła rodziców, którzy toczą walkę ze swoimi słabościami grając w
najtrudniejszej sztuce swojego życia. Pozorują każdy dzień tak, aby dzieci nie
widziały ich strachu i łez. A najważniejszym jest to, że stworzyła Karolinę,
która była nadzieją samą w sobie. Dorosłą nastolatkę, która swoją siłą,
determinacją, wiarą i mądrością mogłaby obdarować kilku dorosłych.
Książka inspirowana autentyczną
historią Oli, promująca Drużynę Szpiku, która walczy o to, aby jak najwięcej
osób zarejestrowało się jako dawca, jest wołaniem o empatię. Jest zachętą do
zobaczenia „onkoludów” wokół nas i udzielenia pomocy. Rejestracja w bazie
dawców, to tylko 5 prostych kroków, a czyjeś życie może wrócić na zwykłe tory.
Jeśli jeszcze nie jesteście w bazie zajrzyjcie tu: http://darszpiku.pl/ds_wordpres/zostan-dawca/.
„Apteka marzeń” to powieść inna
niż dotychczasowe książki autorki, a jednocześnie mająca tak jak poprzednie
ogromny ładunek inteligencji i inspiracji. Natasza Socha ma niebywałą
umiejętność pisania. Każda jej książka jest moją ulubioną, aż do kolejnej,
która też staje się ulubioną. Nie wiem jak ona to robi, ale dla mnie zawsze będzie NIE DO
PODROBIENIA!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz