wtorek, 21 kwietnia 2015

"Najpiękniejsza na niebie" - Małgorzata Warda



Od kiedy poznałam twórczość Małgosi Wardy zaczytuję się we wszystkim co wyszło spod jej pióra. Tej wiosny sprawiła nam <czyli swoim oddanym fanom, którzy biją pokłony przed jej genialną osobą ;) >  niesamowitą gratkę. Wydała bowiem dwie powieści. Jedną, trudną historię kobiety porzuconej w dzieciństwie, którą już przeczytałam i mam przyjemność dziś recenzować. I drugą, opowieść dla młodzieży, która czeka jeszcze na wolne chwile. Kupiłam obie, a jakżeby inaczej? Pierwszą z nich pochłonęłam mimo napiętego harmonogramu w mgnieniu oka, dlaczego? Otóż...

"Najpiękniejsza na niebie" jest historią Sylwii porzuconej przed matkę we wczesnym dzieciństwie. Życie dziewczyny składa się z czekania i szukania. Wszystko co dzieje się poza tym jest tylko tłem. To właśnie oczekiwanie na ponowne spotkanie z matką determinuje wszystkie jej działania. 
Sylwia jest chora, ma anemię aplastyczną, chorobę trudną do leczenia, która dla młodych ludzi często jest wyrokiem. Bohaterce, która jest w zaawansowanym stadium choroby może pomóc już tylko znalezienie rodziny i przeszczep szpiku od spokrewnionego dawcy. Zatem wszystkie jej działania, wszystko co robi i mówi zmierza do jednego celu. Dziewczyna, a w zasadzie ta młoda kobieta zamierza udowodnić światu, że ma rację. Udowodnić, że mgliste wspomnienie z przeszłości o posiadanej siostrze bliźniaczce nie jest tylko dziecięcym wytworem wyobraźni. Dość szybko dociera w czasie poszukiwań do dziennikarki, która od lat zajmuje się łączeniem rodzin. Wraz z odnalezieniem nadziei, czyli Poli do książki wkrada się drugi wątek. Wątek kolejnej silnej kobiety, po trudnych przejściach, która jednak nie poddaje się w walce o siebie i innych. 
Historia toczy się na kilku płaszczyznach. Poznajemy nie tylko Sylwię z jej obecnym życiem i aktualnymi problemami. Razem z nią wracamy też do przeszłości, gdzie mgliste wspomnienia nabierają ostrych krawędzi i stają się przerażająco rzeczywiste. Zagłębiamy się również, choć robimy to nieświadomie, w życie Poli. Jej wzloty i upadki, marzenia i niezrealizowane plany, ale przede wszystkim w jej lęki. 
Każdy odbiera książki po swojemu, każdy na coś innego zwraca uwagę, odbiór lektury warunkuje zawsze to kim jesteśmy, jaki etap w życiu przechodzimy, co jest dla nas aktualnie ważne. Dla mnie w książce Małgosi najważniejszy był nie wątek głównej bohaterki, ale właśnie osoba Poli. Jej zmagania z samą sobą, jej walka ze swoimi własnymi myślami, z poglądami innych, z emocjami, które chciała ukryć. Losy obu kobiet splecione w niesamowity sposób, gdzie jedna była dla drugiej swoistym aniołem stróżem, dla mnie były bardziej opowieścią o dziennikarce. To na niej skupiłam swoją uwagę i to jej poświęciłam więcej myśli w mojej głowie. To dziwne, ale była mi zdecydowanie bliższa. Może przez swój upór, może przez chęć wycofania, a może jeszcze z jakiegoś innego powodu. Jednak niezaprzeczalne jest dla mnie to, że to Pola była "moją główną bohaterką".
"Najpiękniejsza na niebie" to piękna i trudna książka. To lektura, nie tylko o porzuceniu przez matkę i szukaniu swojego miejsca na ziemi. Nie tylko o tym, że miłość jaką dostajemy od mamy jest jedyna, niepowtarzalna i niezastąpiona. Małgosia Warda napisała o tym, czego często nie chcemy wiedzieć i o tym czego absolutnie nie chcemy sobie uświadamiać. O tym, że czasem to czego najbardziej pragniemy przynosi największe rozczarowanie. O tym, że nawet najlepszy dom, najmilsi ludzie nie są w stanie zagłuszyć smutku w sercu. O tym, że ten głęboko skrywany smutek nigdy nie znika, nawet jeśli zagłuszamy go na milion różnych sposobów. On wciska się w ciemny kąt i czeka, aż w końcu zalewa nas z całą swą mocą. Jednak jest to też książka o sile dobroci, o wyciągnięciu ręki do drugiego człowieka, o obecności i tym jaka jest ważna. O tym jest chyba najbardziej. O obecności drugiej osoby, o świadomości, że jest ktoś bliski. O tym, że nigdy nie jesteśmy sami. 
Nie ma książki Małgosi, ba nie ma żadnego tekstu, który nie zapadałby w pamięć. Małgorzata Warda jest pisarką przez duże P, pisarką z prawdziwego zdarzenia. Pisze dobrze, pisze o rzeczach ważnych, pisze tak, że chce się ją czytać. Pisze dla nas i o nas, a robi to w wielkim stylu. Jestem dumna i szczęśliwa, że miałam okazję ją poznać. Ona nie tylko świetnie pisze, ona jest też cudownym, pozytywnym człowiekiem. Jej książki są tak prawdziwe, bo ona zadaje sobie trud poznania swoich bohaterów, przygotowuje się do pisania jak wytrawny detektyw do sprawy. Zatem jeśli jeszcze nie mieliście okazji czytać Małgosi, to wzywam Was! Nadrabiajcie zaległości! Migiem!

3 komentarze:

  1. Z każdą kolejną recenzją tej książki - mam na nią coraz większą chęć. Mam nadzieję, że uda mi się niedługo ją przeczytać!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo chcę przeczytać tę książkę. Prozę autorki uwielbiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się, pięęęękna! :)

    OdpowiedzUsuń