Książkę wygrałam w konkursie i z ciekawością czekałam aż pojawi się u mnie w domu. Wcześniej nie czytałam innych pozycji pani Anny Karpińskiej, więc w żaden sposób nie mogłam się przygotować na to co mnie czeka. A okazało się, że czekało całkiem sporo.
Bohaterką powieści jest Alina, psychoterapeutka pozostawiona przed ołtarzem przez swojego niedoszłego męża. To wydarzenie sprawiło, że całe jej dalsze życie nabrało zupełnie innego wymiaru. Przede wszystkim zmaga się ona z chorobliwą wręcz obawą kolejnego porzucenia, więc sama odrzuca kolejnych kandydatów na męża, a tym samym pozbawia się szansy na stabilizację, której jednocześnie szuka. Co jakiś czas jej życie wywraca do góry nogami kolejne rozstanie, po których zawsze leczy zbolałe serce u wujostwa za miastem. Ciocia i wuj są jej bliżsi niż rodzice i znalazła u nich swój azyl. Jednak pewnego dnia wuj umiera i okazuje się, że to właśnie Alina zostaje jego spadkobierczynią. Niestety nie jedyną...
Moje pierwsze spotkanie z twórczością pani Karpińskiej okazało się niezwykle przyjemne. Historia momentami smutna, kiedy indziej zabawna i optymistyczna porwała mnie na kilka godzin. Mimo, że rzadko zdarza mi się czytać przy jedzeniu, tu nie mogłam się oprzeć. Perypetie Aliny, jej koleżanki Moniki, a także przystojnego Tomasza sprawiły, że chciałam jak najszybciej dotrzeć do końca. Podoba mi się, że nie wszystko się dobrze skończyło. Podoba mi się wprowadzenie wątku przestępstwa finansowego. Podoba mi się Alina - od pierwszych stron wydawała mi się sympatyczna i w pełni rozumiałam jej postępowanie. Jest mi bliska z tą swoją nieustępliwością, przekorą i potrzebą udowodnienia innym swoich racji. Mam tylko jedno, malutkie ale... nie pasowała mi mała Andrea, zbyt piękna i zbyt łatwo weszła w życie Tomasza. Ale, to ale jest takie malutkie, że prawie wcale go nie zauważam. ;)
Mogę sobie pogratulować wygranej w konkursie, bo było warto. Spotkanie z twórczością pani Anny Karpińskiej zaliczam do udanych i zamierzam odbyć kolejne.
Cieszę się, ze książka przypadla Ci do gustu. Muszę się zabrać za swoją wygraną.
OdpowiedzUsuń;) Powodzenia Kasiu, niech Ci się dobrze czyta :)
OdpowiedzUsuń