

2 września w Dyskusyjnym Klubie Książki Kobiet z Podbeskidzia przywitałyśmy nowy rok szkolny pysznym ciastem, kawą z pianką oraz salwami śmiechu, które rozbrzmiewały w całej restauracji.
Tego dnia pogoda wyjątkowo nam dopisała, słońce ogrzewało nasze twarze, mogłyśmy spokojnie przespacerować się po zjawiskowych Ogrodach Kapias w Goczałkowicach Zdroju i pod ogromnymi parasolami podyskutować o książce Natalii Rogińskiej "Pokalane poczęcia".

Dziękuję jeszcze raz,
jesteście cudowne!
Książka oraz mój stan skłoniły dziewczyny do jeszcze jednej fantastycznej rzeczy. One wiedziały, że jest mi już ciężko, bo brzuch i maluch dawały we znaki, więc same postanowiły wystylizować się na kobietki "przy nadziei" - moje zdziwienie było ogromne, a jednocześnie byłam szczerze rozbawiona.
Dyskusja skupiła się głównie na naszych doświadczeniach związanych z małymi ludźmi, którzy przychodzili na świat. Jednak książka też miała swoje pięć minut, doceniłyśmy wielowymiarowe podejście do tematu, tolerancję różnych poglądów i decyzji oraz to, że powieść, miała raczej pozytywną wymowę i mimo dużego ładunku emocjonalnego jaki ze sobą niosła, nie była przytłaczająca.
Spotkanie wrześniowe skończyło się zbyt szybko, jednak pozostawiło trwały ślad w mojej pamięci i często do niego wracam myślami. Dobrze, że mamy też fotorelację! Dzięki zdjęciom nawet w szary dzień czuję promienie słońca tańczące mi na policzku... czujecie je też?
Książka oraz mój stan skłoniły dziewczyny do jeszcze jednej fantastycznej rzeczy. One wiedziały, że jest mi już ciężko, bo brzuch i maluch dawały we znaki, więc same postanowiły wystylizować się na kobietki "przy nadziei" - moje zdziwienie było ogromne, a jednocześnie byłam szczerze rozbawiona.
Dyskusja skupiła się głównie na naszych doświadczeniach związanych z małymi ludźmi, którzy przychodzili na świat. Jednak książka też miała swoje pięć minut, doceniłyśmy wielowymiarowe podejście do tematu, tolerancję różnych poglądów i decyzji oraz to, że powieść, miała raczej pozytywną wymowę i mimo dużego ładunku emocjonalnego jaki ze sobą niosła, nie była przytłaczająca.
Spotkanie wrześniowe skończyło się zbyt szybko, jednak pozostawiło trwały ślad w mojej pamięci i często do niego wracam myślami. Dobrze, że mamy też fotorelację! Dzięki zdjęciom nawet w szary dzień czuję promienie słońca tańczące mi na policzku... czujecie je też?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz